Ostatni dzien urlopu to wyprawa jeepami na sąsiednią wyspę La Gomerę. Wycieczka trwała cały dzień, miejsce jest cudowne, dlatego zrobiłam tam całą masę zdjęć, i będzie kilka wpisów o tej malutkiej ale jakże cudnej wyspę. Turyści zwykle przybywają tu na jeden dzień. W ciągu tych kilku godzin przejechaliśmy pół wyspy, zjedliśmy obiad, i posłuchaliśmy języka gwizdanego.
La Gomera to wyspa, przedostatnia pod względem powierzchni (378 km kw.) w archipelagu Wysp Kanaryjskich - Wysp Szczęśliwych, jak nazwali je Rzymianie w II w. p.n.e. - (i dobrze wiem dlaczego tak je nazywali) Liczy 19 580 mieszkańców (2003 r.). Administracyjnie należy do prowincji Santa Cruz de Tenerife. Wyspa jest pochodzenia wulkanicznego (zostały już tylko resztki po wulkanie), ma kształt okrągły (z góry podobno przypomina popękaną kajzerkę) i otoczona urwistym wybrzeżem, pozbawionym dogodnych portów naturalnych. Najwyższym szczytem jest Garajonay (1487 m wysokości). Wnętrze wyspy jest skaliste, poprzecinane głębokimi wąwozami barrancos, bardzo utrudniającymi komunikację (jest to jeden z powodów używania na wyspie języka gwizdów el silbo. Naturalna szata roślinna to wawrzynowe lasy deszczowe laurisilva. Uprawy rolne (głównie winorośl i banany) na żyznej glebie wulkanicznej, tarasowe, nawadniane pola na zboczach górskich.
Zdjęcia z pierwszego punktu widokowego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz